Kończy się pierwsza tura. Dzieci zostawiają bombki na stołach i idą na herbatę. Nie ma dwóch identycznych. Wszyscy są w mniejszym lub większym stopniu obsypani brokatem. - Jesteśmy już gotowi na Sylwestra! – śmieje się Wioleta Ziobrowska z pracowni teatralnej.
- Już nie się dziwię, czemu te panie, które są zatrudnione przy produkcji bombek, nie nudzą się. – oświadcza jedenastoletnia Marta z SP 4. – Bo to jest takie wciągające... Najpierw się myśli, że nie wyjdzie, a potem wychodzi tak ładnie. – Marta pierwszy raz uczestniczy w malowaniu choinkowych ozdób. Czy to jej pierwsza bombka? – Nie, druga...
Bombkę maluje się farbą akrylową i bezpośrednio na to sypie się brokat w zbliżonym kolorze, albo wielokolorowy. Efekt widać od razu. Na głównym stole sześć drewnianych pudełek, a w każdym brokat w innym odcieniu, nabiera się go łyżką, co się bardzo podoba dzieciom.
Instruktażu udzielają państwo Zbigniew i Halina Goluchowie, właściciele opolskiej firmy produkującej szklane ozdoby choinkowe, a w pracy pomagają dzieciom wicedyrektor Joanna Walerowicz oraz Joanna Waksmund i Wanda Szwegler z pracowni form dekoracyjnych i pracowni plastycznej.
Dzieci przejawiają też dużą kreatywność.- Ja przyniosłam z domu takie kulki – mówi Marta. – To miało być do komórki, ale pomyślałam, że się przyda i zrobiłam z nich oczy bałwankowi. - Obok siedzi Mikołaj, lat siedem. Czy sam ozdabiał tę bombkę? – Pani mu pomagała. Pani ją całą przerabiała. – skarży natychmiast inny chłopiec. – To pani poddała mi pomysł. Ale sam to robiłem. – stwierdza z wdziękiem siedmioletni Adrian.
Bombki właśnie wyschły i pan Zbigniew będzie obcinał końce. – Proszę postawić bombki na gwoździach, bo za chwilę będzie nieszczęście! – woła, bo dzieci nie dały się wygonić na długo i już są z powrotem. – To przede wszystkim „nasze” dzieci, które uczestniczą w stałych zajęciach MDK – tłumaczy Joanna Walerowicz. – Bombki w środę ozdobią dużą choinkę w Muzeum Dawnego Kupiectwa, będzie jeszcze wystawa fotograficzna. Mamy nadzieję, że w przyszłym roku będzie większa impreza w większej sali, bo zainteresowanie było ogromne, pytała o miejsce jakaś setka dzieci.
Zaczyna się druga tura i na stoły trafiają ogromne złote bomby. Dzieci widzą między nimi jakieś różnice i od razu zaczyna się handel wymienny. Są tak zaangażowane w pracę, że prawie ich nie słychać. – Oczywiście, wszyscy chcą zabrać do domu te wielkie – mówi pani wicedyrektor. - Trzeba będzie negocjować.
Wczorajszy warsztat to pierwsza, obok zawodów pływackich klubu Svida, impreza w ramach Kolędy Świdnickiej.