Maria i Józef Brańka, Barbara i Zdzisław Dziurlowie, Zofia i Stanisław Tomasikowie oraz Anna i Bronisław Tymińscy – te cztery pary powtórnie złożyły sobie przysięgę małżeńską, nieco zmienioną w stosunku do pierwszej. – Z okazji naszego jubileuszu wyrażam mojej żonie (mojemu mężowi) serdeczne podziękowanie za okazaną mi miłość, przywiązanie i opiekę. Przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było nadal szczęśliwe.
- Przyrzeczenia tego dotrzymaliście mimo przeciwności losu. W międzyczasie zmienił się świat, powstawały nowe rządy, zmieniały się ustroje, dokonywał się postęp cywilizacyjny. Dziś o dniach waszej młodości uczą się dzieci na lekcjach historii. Z perspektywy lat wiecie już, co jest najważniejsze i jakich trzeba dokonywać wyborów, aby godnie przeżyć życie i umieć rozróżniać między dobrym a złym. – mówiła Dorota Puć-Pietrzykowska, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego.
Medale wręczyli prezydent Wojciech Murdzek i wójt gminy Marcinowice Jerzy Guzik. Niektórzy jubilaci mieli już wcześniejsze odznaczenia, ale nie tak szczególne, jak to.
- Zdajemy sobie sprawę, że to właśnie takie trwałe małżeństwa, jak państwa, wpływają na wizerunek naszego miasta i gmin. Trwałe relacje budują dobry klimat i warto o tym mówić głośno, zwłaszcza młodszemu pokoleniu, że nie warto poszukiwać bardzo skomplikowanych recept na szczęście, bo receptą na szczęście może być drugi człowiek. Życzę państwu, aby kolejne lata – bo mieliśmy tu już dłuższe jubileusze – były bardzo radosne. – mówił prezydent, a wójt Jerzy Guzik dodał: - Wstąpiliście państwo do Akademii Życia, gdzie są takie przedmioty, jak: miłość, cierpliwość, łagodność, przebaczenie. Państwo zdaliście je na piątkę – ale akademia trwa nadal.
- No, trochę jędzowata byłam przez te 50 lat – śmiała się jedna z jubilatek. – I tym bardziej dziękuję mojemu mężowi.
Wzniesiono toast przy dźwiękach marsza weselnego. Potem był czas na śpiewy, uściski i kwiaty. Jubilatów, jak się okazało, bywa sporo. – Taka ceremonia zdarza się średnio raz na kwartał, ale mieliśmy też rekordzistów: jedna para świętowała osiemdziesiątą piątą rocznicę pożycia – mówiła pani kierowniczka.
Jak to się robi? – Trzeba wykazać dużo cierpliwości i wzajemnej tolerancji. – zdradziła Barbara Dziurla – Kiedy pracowaliśmy, wciąż byliśmy poza domem, ale udało nam się wychować dwójkę wspaniałych dzieci i doczekać czwórki wnucząt. Niestety dzisiaj wszyscy są we Francji.