Przed niespełna dwoma tygodniami pomysł na sprywatyzowanie 6 miejskich przedszkoli przedstawiał połączonym komisjom Rady Miejskiej wiceprezydent Waldemar Skórski. – Wszędzie doszliśmy już do ściany, oszczędności możemy szukać tylko w oświacie – tak tłumaczył zamiar przekształceń. Miasto w wyniku tej operacji miało zaoszczędzić 25% z dotychczas wydawanych na przedszkola środków.
Mimo że nikt całkowicie nie potępił pomysłu, aprobaty nie było. Sprawa zaczęła żyć własnym życiem poza magistratem. Ogromnie zaniepokojeni byli dyrektorzy i pracownicy przedszkoli, a także związki zawodowe. Wszystkich zaskoczył termin i tempo, w jakich należałoby podjąć decyzję. By doszło do prywatyzacji, już w lutym Rada Miejska musiałaby podjąć pierwsze proceduralne postanowienia.
- Klimat jest niesprzyjający, sprawa budzi zbyt wiele niepokojów, a niczego na siłę nie zamierzam forsować – tłumaczy odstąpienie od prywatyzacji prezydent Murdzek. Sprawa nie jest jednak zamknięta ostatecznie. Jak twierdzi szef miasta, do tematu na pewno trzeba będzie wrócić. Najwcześniej za rok.
Nadal jednak trwają poszukiwania źródeł oszczędności. Świdnicy brakuje 7 milionów złotych, by bilansowały się wydatki i dochody bieżące. Rachunek musi być na zero od 2011 roku zgodnie z rozporządzeniem ministra finansów. – Trwa analiza innych możliwości oszczędzania w oświacie – informuje prezydent. Prawdopodobnie dojdzie do zwiększania liczebności klas w podstawówkach i gimnazjach. – Dzieci w jednym oddziale będzie jednak nie więcej niż 30. – zapewnia Wojciech Murdzek. Zmiana będzie wprowadzana w nowo tworzonych klasach, nie ma mowy o żadnych przetasowaniach i łączeniach oddziałów już istniejących. W wyniku tej operacji liczba etatów w podstawówkach może się zmniejszyć o 2-3, podobnie w gimnazjach. – Nie chcemy nikogo pozbawiać pracy, sprawdzimy najpierw, czy są nauczyciele, którzy będą mogli przejść na emeryturę. – mówi prezydent i dodaje, że nie ma się jednak co czarować, że uda się zrobić oszczędności bez cięć w zatrudnieniu.
