Klientka, której sprzedawczynie zachwalały wspaniałe filety, twierdząc, że same już wzięły je do domu, dokonała zakupu na wieczerzę wigilijną. Ponieważ ubój ryb na terenie sklepu został już – słusznie – zakazany, w grę wchodziły tylko filety z karpia (tak zresztą podpisane i na pierwszy rzut oka tak wyglądające). Pani kupiła.
Dopiero dzień później, przygotowując je, nabrała podejrzeń, ponieważ filety były spore i pokryte nieco inną łuską. Smak też niestety nie przypominał smaku tradycyjnego karpia. Odnalazła gdzieś paragon i dowiedziała się, że jako karpia kupiła tołpygę.
Tołpyga biała jest wprawdzie spokrewniona z karpiem, ale karpiowate to najliczniejsza rodzina ryb słodkowodnych – jest ich około dwustu gatunków. Należą do niej także karasie, amury czy płocie, ale nie są tak podobne do karpia jak tołpyga. Można ją pomylić z karpiem pełnołuskim, chociaż gatunkiem najpopularniejszym na naszych stołach jest karp królewski, tzw. lustrzeń. To trochę tak, jakby ktoś chciał kupić jodłę jako choinkę, ale wykorzystując jego niewiedzę sprzedano mu świerka, który należy do tej samej rodziny drzew iglastych.
- Na towar niezgodny z umową (wadliwy) można złożyć reklamację i zażądać doprowadzenia go do zgodności z umową poprzez naprawę lub wymianę na nowy – mówi powiatowy rzecznik konsumentów, Danuta Mazur. Niestety, świeże ryby można reklamować tylko w dniu zakupu.
Wniosek: trzeba się starannie przyjrzeć nie tylko rybie, ale także paragonowi zakupu.