Za czym najbardziej? – Za moimi rodzicami, wspaniałymi, kochającymi. Za bratem Maćkiem, z którego jestem bardzo dumny. Jest na czwartym roku medycyny i jeszcze zaczął prawo! – mówi Marek Michalak. Wspólnie wyciągnęli najdroższe skarby z pudeł. – To ozdoby świąteczne, które robiliśmy jeszcze jako dzieci, takie już mocno wytarte łańcuchy, serduszka na nitce, śmieszne anioły i bardzo stare, często mocno uszkodzone bombki. Żona, która jest plastykiem, zaciska zęby i znosi tę zupełnie niemodną choinkę.
- Na Wigilię był barszcz, pierogi z grzybami, coś z miodem, chyba kutia… - w temacie kulinariów rzecznik jest zupełnie bezradny. – No nie znam się, zmiatam z talerza wszystko, bez pytania co to. Oprócz karpia – zastrzega bez namysłu. Tej ryby serdecznie nie znoszę. Ale cała rodzina lubi i karp jest obowiązkowo.
Oczywiście nie zabrakło prezentów pod choinkę. – Dla dzieci zabawki. Dla pozostałych trochę niepraktycznych upominków, trochę rzeczy, które mogą się przydać. Wszystko wcześniej sondowane, by nie było klapy. Jasne, że podarunki są ważne, ale nie to kocham w świętach najbardziej. Nareszcie mogę trochę odpocząć, nacieszyć się bliskimi i zwyczajnie połazić w szlafroku… Przynajmniej na te kilka dni garnitur może zawisnąć w szafie.