Według nowej ustawy automaty do gry mają zniknąć z supermarketów, lokali gastronomicznych, stacji benzynowych i miejsc innych niż kasyna, których właściciele będą musieli posiadać koncesje. Zrezygnowano z projektu zmonopolizowania hazardu przez państwo. – Chcemy uchronić zwłaszcza polską młodzież przed uzależnieniami. – ogłosił premier. - W ciągu pięciu lat hazard tego typu powinien zniknąć w stu procentach.
W 2004 roku automaty do gier hazardowych zostały zalegalizowane i przez pięć lat ich liczba wzrosła do niemal 50 000. Teraz można je spotkać na każdym kroku. To oznaczało ogromne dochody z podatków, których rząd zdecydował się wyrzec. „Jednoręcy bandyci” mają zniknąć w ciągu pięciu lat, bo nie będą już wydawane nowe zezwolenia. Do tego momentu ich właściciele będą płacić nawet 250 procent podatku więcej, a więc ok. 2000 zł. miesięcznie – zatem wielu z nich zrezygnuje zapewne z tej działalności wcześniej.
Zdelegalizowane zostaną również wideoloterie, zakazane w niektórych państwach UE, ograniczeniom ulegnie rozwijający się błyskawicznie hazard w Internecie. Wcześniej do walki z hazardem przystąpiły Rosja i Ukraina.
Do takiego posunięcia przekonała premiera niewątpliwie afera hazardowa i stenogramy podsłuchanych rozmów. Donald Tusk apeluje do parlamentu, by przyjął projekt nowej ustawy o grach liczbowych i hazardowych, ale posłowie wyrażają wątpliwości. Chcą wiedzieć, ile na tym straci budżet państwa, ile będzie kosztowała walka z nielegalnym hazardem, kiedy ten zejdzie do podziemia i trafi pod kontrolę grup przestępczych, przypominają losy projektu kastracji chemicznej pedofilów. Być może mniej radykalna ustawa byłaby bardziej skuteczna.