Jest to symboliczne zwycięstwo fryzjera Marcina Węgrzynowskiego z Wałbrzycha w starciu z Goliatem, czyli ZAiKSem. Również w skali europejskiej. Zwycięstwo Węgrzynowskiego może uruchomić lawinę podobnych spraw. Przede wszystkim w Polsce, ale nie tylko. Przedmiotem sporu była suma 1000 złotych z tantiem, których zażądał ZAiKS za publiczne odtwarzanie muzyki w salonie Węgrzynowskiego. ZAiKS zarzucał Węgrzynowskiemu, że włączając radio w swoim zakładzie, rozpowszechnia cudze utwory i tym samym osiąga korzyść majątkową. Według ZAiKSu, Węgrzynowski działał na szkodę stowarzyszenia. Fryzjer przedstawił w sądzie oświadczenia klientek, że te przychodziły do jego salonu nie w celu słuchania muzyki, ale po to, by fryzjer zajął się ich włosami.
Dzisiejszy wyrok pokazał, że zdrowy rozsądek w końcu wygrał, a Węgrzynowski odtwarzał muzykę w celach prywatnych, a nie dla zwiększenia atrakcyjności usług swojego salonu.
Sprawą bezdyskusyjną jest, by artyści otrzymywali godne wynagrodzenie za swą twórczą pracę. Jednak kluczowa jest tu właściwa równowaga i proporcje, a przede wszystkim przejrzystość reguł prawnych, a nie ich naciąganie. Otwarta kultura jest warunkiem kreatywności i rozwoju cywilizacyjnego, dlatego w kwestii ochrony praw autorskich istotny jest zdrowy rozsądek i zasada proporcjonalności.
W całej Europie stowarzyszenia autorów, a takim jest ZAiKS, są świetnie zorganizowane i mają sporo władzy, nie wspominając o kwestiach finansowych. Zwłaszcza w starciu z małym zakładem fryzjerskim czy samochodowym mogą tę władzę swobodnie wykorzystywać poprzez np. zatrudnianie armii prawników, na których nie stać ich przeciwników. W Polsce zdarza się jednak, że organizacje zbiorowego zarządzania walczą również z samymi twórcami.
W maju 2007 roku znany warszawski prawnik i blogger Piotr „Vagla” Waglowski próbował uzyskać wynagrodzenie z należnych mu tantiem od KOPIPOL-u. Organizacja odmówiła. W listopadzie tego samego roku ZAiKS – w sprawie podobnej do tej wytoczonej przeciwko Węgrzynowskiemu – uznał, że twórca nie ma prawa zdecydować o udostępnieniu swoich utworów dla szerokiego grona słuchaczy w oparciu o licencje Creative Commons. Wzbudziło to gwałtowne protesty artystów, prawników i działaczy organizacji pozarządowych.
Kilkukrotnie zdarzało się też, że ZAiKS arbitralnie decydował, że nie będzie chronił interesów autorów pewnych utworów. Było tak w 2009 roku, gdy Związek uznał, że nowy utwór Artura Hajdasza z formacji Made in Poland jest za krótki, by zasługiwał na ochronę. „Za krótki to może być fiut” komentował wówczas zirytowany Jacek Podsiadło. W 2012 roku ZAiKS odmówił natomiast rejestracji utworów Dr. Hackenbusha z jego ostatniej płyty „Córka Generała”. Uznał je za zbyt wulgarne. Środowisko artystów posądziło wówczas ZAiKS o stosowanie ukrytej cenzury. „Chętnie bym opuścił szeregi ZAiKSu, ale to monopolista i my, artyści, po prostu nie mamy wyjścia. Musimy korzystać z usług ZAiKSu” – komentował wówczas Andrzej Rdułtwoski, lider zespołu. A jeden z trójmiejskich jazzmanów dodawał: „Niemiecka GEMA, gdy rozlicza się z artystami, przesyła bardzo dokładną rozpiskę jakie kwoty otrzymuje się za konkretne koncerty, publikacje czy emisje radiowe i telewizyjne. Z ZAiKSu otrzymujemy po prostu przelew, bez słowa wyjaśnienia. Nie bez kozery Tomasz Stańko i Zbyszek Namysłowski korzystają z usług niemieckiej GEMY.”
Wprowadzenie przejrzystszych zasad, niż te na jakich stowarzyszenia funkcjonują obecnie, jak są zarządzane, a nade wszystko w jaki sposób gromadzą i dystrybuują środki finansowe, to wyzwanie nie tylko dla naszego kraju, ale i całej Europy.
Pomocna na tym polu będzie nowa dyrektywa unijna, która została podpisana w lutym 2014 roku i dotyczy właśnie zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Nie jest to rewolucja, ale przynajmniej krok w dobrym kierunku. Państwa członkowskie mają czas do 10 kwietnia 2016 roku na transpozycję dyrektywy do przepisów krajowych. Dyrektywa ma na celu wzmocnienie i usprawnienie zarządzania i przejrzystości tych organizacji, dając między innymi twórcom możliwość zaangażowania się w procesy decyzyjne stowarzyszeń. Zapewnia również twórcom terminowe wypłacanie należności przez stowarzyszenia.
Należy jednak iść dalej. Konieczna jest rewizja dziurawej jak szwajcarski ser dyrektywy z 2001 roku (2001/29/WE), która niby ujednolica prawo autorskie, ale pozostawia państwom sporo swobody w jej interpretacji. Zawiera też liczne wyjątki, które nie są dostosowane do ery cyfrowej i internetu. Komisja Europejska stoi przed ogromnym wyzwaniem, bowiem w marcu zakończyła konsultacje społeczne w tym obszarze i otrzymała 11 tys. pisemnych odpowiedzi, co pokazuje wagę tematu. KE jeszcze w tym roku zapowiedziała nowe przepisy, które będą musiały być poddane opinii zarówno Parlamentu Europejskiego i Rady. Obok ochrony danych osobowych, ujednolicenie zasad ochrony praw autorskich będzie głównym wyzwaniem nowo wybranego Europarlamentu.
Dzisiejsza decyzja sądu świdnickiego to ważny precedens obnażający problemy związane z funkcjonowaniem stowarzyszeń jak ZAiKs, gdzie, obok małych przedsiębiorców jak fryzjerzy, głównymi poszkodowanymi są twórcy i użytkownicy.
(Agata Nowacka)