Piątek, 26 kwietnia
Imieniny: Marii, Marzeny
Czytających: 1994
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

gmina Świdnica/kraj: Kampania zaczyna się dzień po wyborach

Niedziela, 6 lutego 2011, 16:46
Aktualizacja: 23:45
Autor: KO
gmina Świdnica/kraj: Kampania zaczyna się dzień po wyborach
Fot. Wiktor Bąkiewicz
Ruszyło właśnie głosowanie w plebiscycie TVP1 na najlepszego włodarza „Wójt roku 2010”. Reprezentantką całego Dolnego Śląska jest Teresa Mazurek, wójt gminy Świdnica. Szefowa po raz trzeci. Za co lubi bycie wójtem?

W samorządzie pracuje od 1994 r., kiedy została radną gminną i jednocześnie delegatem do sejmiku. Na zwykłym uczestniczeniu w obradach sejmiku się nie skończyło, Teresa Mazurek stała się członkiem prezydium. Po wyborach w 1998 r. została przewodniczącą Rady Gminy Świdnica, a cztery lata później wygrała wybory na wójta. Nie wygrała od razu, sprawa zakończyła się w sądzie – chodziło o słynny jeden głos. Pani wójt mówi, że to jej dało do myślenia i postanowiła sobie, że musi udowodnić, że to, że została szefem gminy, to nie przypadek, że się do tego nadaje. I w 2006 r. wybory wygrała już w pierwszej turze, podobnie jak w 2010 r. - kiedy miała tylko jednego kontrkandydata. W ostatnich wyborach samorządowych zwyciężyła za pierwszym podejściem z najwyższym wynikiem wyborczym w naszym powiecie – 77,37 proc. Nie lubi tego, że często się podkreśla to, że jest jedyną kobietą wśród szefów gmin w powiecie świdnickim. Gdy zaczynała pracę jako wójt, miała kilka koleżanek „po fachu”: Marię Jaworską w Dobromierzu, Halinę Dydycz w Jaworzynie Śląskiej i Lillę Gruntkowską w Żarowie.

Teresa Mazurek jest też jedynym wójtem z województwa dolnośląskiego nominowanym w tegorocznym konkursie na Wójta Roku 2010. I znów jedyną kobietą w tym doborowym towarzystwie...

O pracy wójta i o wyborach z Teresą Mazurek, wójt gminy Świdnica, rozmawia Karolina Osińska

* Świdniczka.com: Żeby tyle lat pracować na tym samym stanowisku, trzeba tę pracę lubić...

Teresa Mazurek: - Ja ją bardzo lubię.

* No właśnie, ale praca szefa gminy, szczególnie w takich czasach, jakie mamy obecnie, nie jest pracą łatwą, pewnie się Pani często spotyka z jakimiś złymi sytuacjami, niedobrymi, niemiłymi, nieprzyjemnymi... Więc za co Pani tę pracę lubi?

- Za to, że się tworzy tutaj. Nie trzeba być artystą, a się tworzy. Tak się dzieje w samorządzie, na każdym kroku tworzy się coś nowego. Ja się urodziłam w tej gminie, ja tu mieszkam, pewnie będą tu mieszkać moje dzieci i też tworzę dla siebie. Praca w samorządzie to ciągłe tworzenie. W innych firmach to widać: jest produkcja, idzie ta produkcja i produkuje się cukierki, samochody, czekolady, jest non stop to samo. A tutaj każdego dnia, tygodnia, roku zdarzają się różne rzeczy. I jak jeżdżę, to mówię tak: o Boże, tutaj się tak namęczyłam, bo tutaj były takie kłopoty, a tutaj to szło dobrze... I tak cały czas, dlatego to lubię. Ciągle coś się dzieje, ja nie mogłabym się obracać w czymś, co jest monotonne.

* Amerykanie mówią, że tego dnia, kiedy się już wygrało wybory, rozpoczyna się kampania wyborcza przed kolejnymi...

- Absolutnie się z tym zgadzam.

* Za cztery lata znowu Pani wystartuje?

- Nie wiem jeszcze, to wszystko będzie zależało od mojego stanu zdrowia, czy wytrzymam. Ale jeżeli stan zdrowia mi pozwoli, to kto wie, czy nie. Pewnie jeszcze, jak to powiem, to nie wiem, czy to dobrze będzie... ale ja jeszcze kogoś muszę przygotować, żeby ktoś nie zmarnował mojej pracy. Jest to straszne, ale prawdziwe. Ja bym potem nie mogła patrzeć, że ktoś sobie z tym nie radzi. To, że pracę w samorządzie trzeba lubić, to podstawa, ale jest jeszcze coś. Tę pracę trzeba traktować jako służbę dla mieszkańców, a nie przywilej władzy. Bo jak ktoś to traktuje jako przywilej władzy, to jest jedna kadencja i jest wysadzony w powietrze. Ludzie tego nie znoszą. Z ludźmi trzeba rozmawiać i ja to robię.

* Podczas tych wyborów nie miała Pani wrażenia, że uczestniczy Pani w plebiscycie?

- Wbrew pozorom te wybory były dla mnie zupełnie inne niż poprzednie, ja się bardziej denerwowałam niż wtedy, kiedy miałam czterech kontrkandydatów. Teraz był jeden i to ja poddawałam się absolutnej ocenie, weryfikacji. I teraz tak: jaki będzie ten wynik, czy będzie tylko ponad pięćdziesiąt procent? Bo nie oszukujmy się, wiedziałam, że wygram. No, ale: z jakim wynikiem? Ta ocena dotyczyła tylko mojej osoby. Te wybory były dla mnie bardziej denerwujące niż wcześniejsze. Ja natomiast wyznaję zasadę tę, o której Pani wcześniej wspomniała, że wybory zaczynają się dzień po wyborach. Urzędujący wójt, burmistrz, prezydent musi pracować przez całą kadencję. To nie jest tak, że później kampania... Ja się śmieję z tych moich kolegów, którzy kampanie robią, kupę pieniędzy wydają na to, te spoty, bilbordy. Ja mówię: po co? Człowieku: pracuj cztery lata i ludzie cię ocenią. A w miesiąc czasu czy dwa nie załatwi się nic. To już jest nienaturalne dla wyborców i oni nie chcą wierzyć w obiecanki.

* Czyli życzyłaby sobie Pani w następnych wyborach tak dziesięciu kandydatów?

- Tak (śmiech – przyp. red.). To jest łatwiej, naprawdę łatwiej, bo wtedy ma się taką wewnętrzną mobilizację, ja wiem, że muszę pracować, że muszę się z kim spotkać. A tutaj tak dziwnie.

* No właśnie, ale została Pani doceniona teraz przez kapitułę konkursu „Wójt roku” i może Pani tak odstrasza kontrkandydatów? Zresztą kiedyś na sesji rady gminy Pani to podkreślała, że coraz mniej kandydatów startuje i do rady gminy, i na wójta, natomiast nieco więcej do rady powiatu. A co będzie, jeśli za cztery lata nie będzie nikogo? Będzie tylko Teresa Mazurek i „tak” albo „nie”?

- Nie, myślę, że tak nie będzie. Partie polityczne na to nie pozwolą. Partie chcą mieć swoich kandydatów i będą szukać.

* Pani Wójt, a to Wasze trio, ta „święta trójca” (wójt Teresa Mazurek, prezydent Wojciech Murdzek i starosta Zygmunt Worsa – przyp. red.) to było zaplanowane, czy tak wyszło spontanicznie? Od kilku lat Państwo często tak wspólnie we trójkę występują.

- Ja myślę, że jest to naturalne, my chcieliśmy pokazać, że można razem. Bo jakbyście sięgnęli po informacje z kraju, to w większości jest tak, że jeżeli jest ościenna gmina, miasto i powiat, to oni są wszyscy skłóceni. I wtedy nie ma pracy. Takie wiejskie powiedzenie, że „zgoda buduje, niezgoda rujnuje” się sprawdza. Bo my byśmy nic nie zrobili, my się wspieramy, pomagamy sobie. Ten przepływ informacji, wspólne inwestycje, wspólne imprezy kulturalne. No czy nas byłoby stać na taki Festiwal Bajki, jaki był w maju w Krzyżowej? Albo Świdnicka Kolęda, czy miałaby taką oprawę, gdyby nie było tam gminy? A więc, co my wewnątrz się skłócimy, to nasze, ale na zewnątrz występujemy razem. Bo nie zawsze jest dobrze. Czasem się kłócimy i to naprawdę się kłócimy. Ja to tak rzucam mięsem, że Zygmunt ucieka, Wojtek mówi: Ty nie krzycz na mnie”, a ja mówię: „Ja nie krzyczę, ja głośno mówię”.

* Ale właśnie mnie się tak wydaje, że gdyby wójtem gminy był mężczyzna i panowie w trzech mieliby tak chodzić, to trudno byłoby im się porozumieć. Pani chyba tak ich trzyma?

- Ja ich łączę, ja mówię: „A co wy tak osobno, a co nie możemy tego razem zrobić?”. I nawet nasi pracownicy zaczęli współdziałać.

* Nie lubi Pani, kiedy się to podkreśla, że jest Pani jedyną kobietą wśród szefów gmin, ale tego się nie da uniknąć, bo kiedy Pani zaczynała pracę jako wójt, to nasz powiat był bardzo mieszany – było kilka pań szefów gmin. A teraz została Pani sama.

- Tak, o nas pisano w całym kraju, stawiano nas na wzór, bo mieliśmy parytet. Ja do dziś mam piękną gazetę, w której pozujemy we cztery do sesji zdjęciowej: ja, Marylka, Halina Dydycz i Lilka. Wtedy nam się w powiecie pracowało najlepiej. Jak się faceci z nami nie chcieli spotkać, to my się w czwórkę spotykałyśmy i ustalałyśmy wiele rzeczy. Bo to wbrew pozorom jest wiele rzezy do ustalenia, nawet stawka podatku. Bo gminy są porównywane, nie ma tak, że w Marcinowicach są inne stawki podatków niż u nas.

* Dziękuję za rozmowę.


***

Czy w tegorocznej edycji tytuł Wójta Roku 2010 powędruje na Dolny Śląsk, o tym przekonany się już 5 marca podczas rozstrzygnięcia konkursu w Pałacu Małachowskich w Nałęczowie. Głosowanie SMS na finalistów konkursu „Wójt roku 2010” oraz prezentacja ich sylwetek na antenie Programu 1 TVP S.A. są prowadzone od dziś do 1 marca.

Kapituła konkursu na „Wójta roku 2010” w składzie: Adam Daszkowski – Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, Andrzej Hałasiewicz - Kancelaria Prezydenta RP, Krzysztof Nerć - Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Monika Rurkiewicz - Program 1 TVP S. A., Teresa Tiszbierek - Związek Ochotniczych Straży Pożarnych RP, Edward Trojanowski – Związek Gmin Wiejskich RP po rozpatrzeniu wszystkich zgłoszonych kandydatur, postanowiła zakwalifikować do finału następujące osoby:
* Marek Klara – gmina Miejsce Piastowe, woj. podkarpackie,
* Sławomir Kopacz – gmina Bieliny, woj. świętokrzyskie,
* Teresa Stefania Mazurek – gmina Świdnica, woj. dolnośląskie,
* Antoni Polkowski – gmina Ełk, woj. warmińsko-mazurskie,
* Wiesław Różyński – gmina Biłgoraj, woj. lubelskie,
* Dariusz Strugała – gmina Jaraczewo, woj. wielkopolskie,
* Dariusz Waleśkiewicz – gmina Wicko, woj. pomorskie,
* Tadeusz Wojciechowski – gmina Sławno, woj. łódzkie,
* Czesław Marian Zalewski – gmina Sterdyń, woj. mazowieckie,
* Marian Zalewski – gmina Szczurowa, woj. małopolskie.

Organizatorem konkursu jest Program 1 Telewizji Polskiej S.A., a jego celem jest wyłonienie wójta, który w roku 2010 wykazał się największymi osiągnięciami w pracy na rzecz swojej gminy. Tytuł „Wójta roku 2010” oraz nagrody w postaci dyplomu i pamiątkowej statuetki otrzyma osoba, która uzyska najwięcej głosów w głosowaniu SMS.

Twoja reakcja na artykuł?

0
0%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Czytaj również

Komentarze (6)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group